Zanim wkleję rozdział - dziękuję wszystkim komentującym! Jesteście cudowni! Może to wada, ale naprawdę lubię czuć się doceniona (albo doedukowana, a najlepiej jedno z drugim!).
Rinniess - cóż mogę rzec, Lucy pojawi się... za jakiś czas. ;)
Elwen - patrzę na to zdanie i nijak nie wiem, jak mogłabym je poprawić. Przepraszam...? :(
Orszula - nie martw się, dostaniesz starego specnazowca, będzie specjalnie dla Ciebie, chociaż niezyaoicowany zupełnie (tak samo jak jakieś 98% populacji tego opowiadania). A na razie, póki go nie ma, możesz cieszyć się rurą. :D
Lenn - nie mam dobrych wieści. Ten rozdział ma niewiele ponad stronę, ale za to kolejne będą coraz dłuższe i dłuższe. I będą pojawiać się często - czwarta część najpewniej przywita się z Wami jutro, a najdalej pojutrze.
Miłego czytania!
* * *
Siedzieli na podłodze chatki Baby Jagi, opierając się
plecami o szafkę niewątpliwie zawierającą coś okropnego i popijając spienione
piwo. To było strasznie odrealnione.
- Wybaczcie, że ciepłe – powiedziała staruszka głosem
podobnym do rechotania żaby. Miała dziwny akcent, podobny trochę do
wschodnioeuropejskiego akcentu Saszy, ale bardziej szeleszczący niż śpiewny. – Wszystko
już wyjęłam z piwnicy, bo latem ją zalewa. Spytam od razu, po co przychodzicie?
- Chcemy dla pani pracować! – wypalił natychmiast Sasza. –
To znaczy… możemy paść pani konie, albo coś…
Baba Jaga spojrzała na niego tak, że Mads przez moment
uwierzył, że naprawdę zażąda od nich wypasania koni. A potem będą musieli
ukraść jej najmarniejszego źrebaka… Ale kiedy starowinka uśmiechnęła się do
nich miło, przestał oczekiwać czegokolwiek niezwyklejszego niż przyniesienie z osady
butli z gazem albo pomoc przy zabezpieczeniu piwnicy przed powodzią.
- W zasadzie to mam dla was pracę – powiedziała, obrywając z
wiszącego pod sufitem wiechcia kawałek liścia i wkładając go sobie do ust. –
Będziecie tak dobrzy i poszukacie w lesie mojej wnuczki?
- Oczywiście! – Sasza zasalutował jej tak entuzjastycznie,
że omal nie opluł się piwem. – Ratowanie dam to nasza specjalność, prawda,
psycholu?
Szturchnął Madsa, który niechętnie skinął głową. Nie
podobało mu się to – za słabo znali te bagna, żeby kogokolwiek na nich szukać.
Właściwie cudem byłoby, gdyby trafili z powrotem do chatki na kurzej nóżce…
- Powinna była wrócić wczoraj – mówiła dalej starowinka,
żując liść, który niemal na pewno nie był tytoniem. – Więc nie martwię się o
nią za bardzo, ale wolałabym upewnić się, że nic jej nie jest. W tej części
lasu nie ma żadnych bestii, bardziej boję się, że napadli ją żołdacy sędziego.
Jeśli przyprowadzicie Marcysię, na pewno dostaniecie ode mnie coś, co się wam
spodoba. Spójrzcie.
Odsunęła szufladę w przeżartej przez wilgoć i korniki
komodzie, a Madsowi i Saszy oczy aż rozchyliły się ze zdumienia.
W szufladzie leżały, jedna obok drugiej, długie na dwie
stopy, lśniące niespotykaną na bagnach nowością maczety. Całe mnóstwo maczet.
Sasza uśmiechnął się do Baby Jagi swoim ślicznym uśmiechem,
który nie działał na żadną kobietę mającą więcej niż szesnaście lat.
- A zaliczkę dostaniemy? – poprosił ładnie.
Baba Jaga potarła pomarszczone lico. Szesnastu lat nie
miała już od jakiegoś czasu, więc widocznie musiała się zastanowić.
- Daj spokój, Saszka. – Mads szturchnął go łokciem, cały
czas wpatrując się w wypolerowane ostrza. – Spytaj lepiej, jak wygląda ta Mar…
- odchrząknął, nie umiejąc wymówić jej imienia. – Pani wnuczka.
Staruszka westchnęła cicho.
- Szkoda, że nie żyjemy przed wojną – powiedziała. – Wtedy
mogłabym pokazać wam jej zdjęcie, teraz słowa będą musiały starczyć. Usiądźcie
spokojnie. Chcieliście zaliczkę, prawda?
Uchyliła pokrywę stojącego na turystycznej kuchence
czarnego, żeliwnego kotła.
Chatkę wypełnił cudowny, przywracający wiarę w życie zapach
zupy cebulowej, przebijający się nawet przez ostre zapachy zielska.
Nasi panowie dostali zaliczkę w postaci zupy, Nef zaś dostanie zaliczkę na poczet przyszłych zachwytów w postaci tego komcia.
OdpowiedzUsuńBaba Jaga jest osomiaszcza, z tym, że chłopaki powinni mieć się na baczności - kolekcja maczet? Podejrzane zielska do żucia? Najbardziej jednak podejrzana jest zupa, bo a nóż-widelec na kostkach niewiadomego pochodzenia (czyżby z byłych właścicieli maczet...?).
Nic więcej nie powiem, bo krótko było, oj, krótko. Specnazowca daj, a wtedy się zobaczy! :D Szantaż pełną gębą, nie ma co.
Motyw Jasia i Małgosi zmienił się w ratowanie damy w opresji - osom. teraz czekam na starcie ze smokiem xD Baba Jaga coraz bardziej fajniejsza (nawiązanko do fetyszu bardziej Wakako. i chyba nic więcej nie mam do powiedzenia, bo tekst krótki, a w sprawdzanie przecinków czy innych takich nie będę się bawić, bom niekompetentna.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńciekawe jak ta wnuczka wygląda, może to do niej należały te tenisówki....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
"Może to wada, ale naprawdę lubię czuć się doceniona"
OdpowiedzUsuńA to chyba normalne jest, nie? ;)
"Sasza uśmiechnął się do Baby Jagi swoim ślicznym uśmiechem, który nie działał na żadną kobietę mającą więcej niż szesnaście lat"
xDD
No dobra, mamy zawiązanie akcji, mamy bajki i podwójne post - postmodernistyczne postapo. Głowę bym dała, że nasza babina jest Polką.
Deal "przysługa za broń i jedzenie" jak najbardziej gra. Podoba mi się naturalność Twojego świata, ot co.
I tylko do rozchylających się oczu mam wątpliwości. Rozumiem, wytrzeszcz, ale rozchylenie kojarzy mi się albo z cięciem oka w Psie andaluzyjskim, albo sugeruje, że chłopaki do tej pory mieli ślepka zamknięte jak nowo narodzone szczeniaki.
"Siedzieli na podłodze chatki Baby Jagi, opierając się plecami o szafkę niewątpliwie zawierającą coś okropnego i popijając spienione piwo. To było strasznie odrealnione." -- Może "To wszystko było strasznie odrealnione", bo inaczej można pomyśleć, że "to" odnosi się wyłącznie do piwa, jak w konstrukcji: "Patrzyli na dziewczynę. Ta była bardzo ładna".
OdpowiedzUsuń" Szkoda, że nie żyjemy przed wojną – powiedziała. – Wtedy mogłabym pokazać wam jej zdjęcie, teraz słowa będą musiały starczyć." -- To wygląda tak, jakby po wojnie zakazano pokazywania zdjęć :P
Rozchylone oczy tez mi troche zgrzytaja.
Podejrzana ta babcia jak sto pięćdziesiąt, na miejscu chlopaków trochę bym się bała dla niej pracować.
Podoba mi się igranie z konwencją, ciekawa jestem, w którą stronę ostatecznie przechyli się szala.